sobota, 10 grudnia 2011

E-zgryz, czyli jak szkoła się nam cyfryzuje

Kilka dni temu miałem okazję uczestniczyć w debacie, organizowanej przez Gazetę Wyborczą,  na temat e-podręczników w polskich szkołach. E-podręczników na razie nie ma, a przynajmniej nie ma niczego, co środowisko związane z oświatą uznałoby bezwzględnie za "e-podręcznik".



Program spotkania zapowiadał interesujące dyskusje. Nie można powiedzieć, że tego zabrakło, ale najbardziej rozczarowująca była dla mnie część z udziałem ministrów – Krystyny Szumilas (Ministerstwo Edukacji Narodowej) oraz Michała Boniego (Ministerstwo Administracji i Cyfryzacji). Zdaję sobie sprawę, że słowo przedstawiciela rządu waży więcej niż kogokolwiek na sali, ale według mnie osoby na takich stanowiskach powinny przynajmniej na tym etapie dobrze rozumieć sytuację, a nie tylko puszczać hasła, o których każdy zainteresowany już wie.

Przysłuchując się tym wszystkim opowieściom odniosłem wrażenie o braku odpowiedzi na jedno, podstawowe pytanie – Czym tak na prawdę jest/ma być e-podręcznik?

Jak zwykle zdań w tej sprawie było wiele. Co ciekawe padały też stwierdzenia, że nie ma przeciwwskazań (głównie prawnych), aby podręcznik elektroniczny był po prostu serwisem internetowym. Wszystko fajnie, tyle, że jakąś godzinę przed tym zaskakującym dla mnie stwierdzeniem słyszeliśmy historię gościa z Hiszpanii. Opisał on dokładnie, jakie problemy pojawiają rano podczas logowania wszystkich szkół do serwisu z "podręcznikiem" lub jak nauczyciele panikują, gdy z jakichś powodów zostają odcięci od internetu, czyli de facto w sytuacji, gdy ktoś pozabierał wszystkie podręczniki.

Wśród gości bardzo ciekawą i dość specyficzną sytuację na rynku wydawnictw edukacyjnych w swoim kraju opowiedział Per Christian Opsahl z Norwegii. Poniżej slajd z jego wystąpienia:
Per Christian Opsahl




Debata, choć potrzebna, była jednak w moim przekonaniu dopiero zadraśnięciem tematu i jeszcze sporo czasu upłynie aż dowiemy się czym są e-podręczniki i jak należałoby z nich uczyć. Jedna rzecz jest raczej pewna i również była mocno podkreślana przez wielu uczestników debaty – Trudno spodziewać się, aby e-nauczanie wyparło tradycyjne, papierowe książki.

To na prawdę pozytywna konkluzja i tego się trzymajmy.

Na koniec, dla odmiany, chciałbym przytoczyć słowa recenzentki językowej podręczników szkolnych:

Teraz są te e-książki, e-podręczniki, a ja mówię e-tam...


2 komentarze: